Niby zima a nie zima :-)

Początek lutego, a temperatura na plusie i to momentami całkiem sporym. I jak tu być wyluzowanym w oczekiwaniu na marzec i wodowanie, no po prostu się nie da.  Więc co robimy – oczywiście planujemy pierwszą połowę sezonu. Poza kilkoma krótkimi 'wekendowymi rejsami zatokowymi’ rysuje się powolutku sensowny plan na zwiedzanie Bornholmu, nie typowe 'nabijanie mil i godzinek płynąc tam i z powrotem’ tylko spokojne pływanie od portu do portu i poznawanie tej najbliższej nam wyspy, tu ogromne podziękowania Panu Kulińskiemu za jego wysiłek przy pisaniu książeczek które nazywa 'locyjkami’ a tak naprawde to prawdziwe Locje przez duże L 😉 – są rewelacyjną podstawą dla osób które tak jak my – same sobie organizują rejsy.

I tak wychodzi że najprawdopodobniej 11 lipca skończymy rejs w Karlskronie, może macie ochotę popłynąć dalej z Karlskrony w stronę Gotlandii i dalej na północ? 🙂

Do Karlskrony najszybciej i relatywnie akceptowalnie cenowo da się dostać promem z Gdyni, 10 godzin, około 150 złotych.

Sezon 2020 czas rozpocząć :-) promocja -20%

Prace zimowe trwają w najlepsze. W czasie postoju na lądzie, kontrolujemy elementy na co dzień znajdujące się pod wodę, do tego przegląd silnika, weryfikacja wału śruby napędowej i samej śruby, no i oczywiście przegląd żagli. W tym roku gdańska żaglownia Sail Service szyje dla nas nowego grota (będą trzy refy) ciekawe jak dużo się zmieni w pływaniu w stosunku do starego 🙂

Z okazji nowego sezonu – promocja – dla wszystkich czarterów zaliczkowanych do końca stycznia – rabat od ceny wyjściowej – 20%. Promocja nie łączy się z innymi rabatami.

 

Gotlandia…

Nie będzie dużo tekstu, za to zdjęcia – autorka – Joanna Sionkowska, pozdrawiamy serdecznie.

Październik na Gotlandii

Październikowa pogoda sprzyja, więc Floccus, tym razem prowadzony przez kapitana Daniela, zwiedził Gotlandię 🙂 tydzień dobrej zabawy i ponad 500 mil żeglugi, z wiatrami od 0 do 7 w skali Beauforta, i to trzeba przyznać – trasa wymagająca i dla załogi i dla jachtu. Udało się odwiedzić Visby i Vandburg, oraz oczywiście w drodze powrotnej obowiązkowy Hel z wizytą u Morgana i na deser Gdańsk.

Tratwa…

No więc, gdyby kogoś kusiło sprawdzać (tak jak mnie zawsze kusiło), to nasza tratwa wygląda w po rozłożeniu tak 🙂 korzystając z okazji na przeglądzie udało się ją upolować do zdjęcia.

I parafrazując klasyka – Pana Adlarda Colesa z jego „Żeglowania w warunkach sztormowych” – do tratwy wsiadamy dopiero wtedy gdy z pokładu musimy zrobić krok w górę na tratwę, do tego czasu jacht jest bezpieczniejszy. Podobne wnioski wynikają z lektury raportów Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich, które można polecić jako obowiązkową lekturę, nauka na cudzych błędach wychodzi znacznie taniej niż na własnych.

No dobrze, napatrzyliśmy się wszyscy, więc tratwa z powrotem do kontenera i do zobaczenia za trzy lata 😉

© ATONE Krzysztof Kretkiewicz 2019