No to jesteśmy na wodzie, tylko co dalej…

Przygotowanie do sezonu skończone. Wszystkie zaplanowane prace ogarnięte. A jacht na lądzie. Pewnego dnia pojawiła się możliwość zrzucenia go do wody, szybka decyzja, jedziemy i wodujemy, żeby już było zrobione. No i jak wymyśliliśmy tak się stało, w miniaturowej obsadzie, udało się jacht zwodować i kilka dni w marinie przy kei spędzić. Oj jak tego brakowało. Prace porządkowe, odkurzanie, zmywanie, skręcanie instalacji wodnej, czyszczenie wszystkiego co się da i chęć po prostu 'posiedzenia w spokoju’ wygrały z pływaniem, no i jeszcze robienie doktoratu z wymiany wkładek w sztywnym sztagu bez konieczności odpinania go od masztu, zakończone całkowitym sukcesem (jak by co to da się go jednoosobowo rozebrać od dołu i po sztagu wszystkie elementy ściągnąć na ziemię) 🙂

Stan na dziś, jacht gotowy do żeglugi, zatankowany, naładowany i w ogóle wszystko 'za’ i 'na’ gotowe 😉 tylko pływać nie ma jak bo zakaz wychodzenia z domu dalej niż do sklepu osiedlowego…

Kilka dni po wodowaniu przyszedł sztorm – 10oB zawiało 'nordowe’, i tak sobie siedzę, i oglądam obraz z kamery, i tak sobie patrzę, jak odbijacz się luzuje… luzuje… a potem zaczyna odpływać… i poooszedł, w trzciny na horyzoncie. Jak już nas z domu wypuszczą, to robimy misję ratunkową kajakiem 😉

A poza tym to takie nowe przyjechały, cztery 🙂 niech tylko uda się dojechać i założyć

stoper fałowy Lewmar DC1
© ATONE Krzysztof Kretkiewicz 2019