Kwarantanna…

Sytuacja za oknem nieciekawa, zaczynając od sztormu na Bałtyku, przez dzisiejsze opady śniegu, na dość poważnej sytuacji epidemicznej w kraju o której chyba nie trzeba nic pisać.

W Górkach – marina NCŻ w której stoimy, zostanie najprawdopodobniej zamknięta na dwa tygodnie, więc plany wodowania trzeba odłożyć na moment kiedy sytuacja się unormuje. Zdrowie jest jednak ważniejsze niż hobby, cokolwiek wrocławscy studenci myślą na ten temat.

W tym miejscu chciałbym uspokoić wszystkie osoby które mają już potwierdzony czarter lub dopiero go planują w najbliższych tygodniach. Jeśli z przyczyn związanych z koronawirusem nie będziecie mogli odbyć rejsu w zaplanowanym terminie (zamknięte granice, porty, wasza osobista kwarantanna, czy cokolwiek innego o czym dziś jeszcze nie mamy pojęcia a będzie efektem dzisiejszej epidemii), wspólnie przesuniemy go na inny bardziej dogodny czas, w tym lub przyszłym sezonie, nic nikomu nie przepadnie 🙂

Na łódce wszystkie prace przygotowawcze zakończone, poskładany ster, poskładany napęd, założona śruba, nowa dławica, dno wymalowane antyfoulingiem, wszystko wydaje się być dopasowane i czekające na przegląd inspektora i wodowanie 🙂 Żagle niby mają być gotowe w środę, ale z odebraniem będą musiały poczekać, nie ma wyjścia 🙁

Kto by pomyślał że takie coś się będzie działo, no cóż, przynajmniej antyszczepionkowcy mają teraz symulację do czego prowadzi brak szczepień.

Co tam Panie nad morzem…

No i stało się to co musiało się stać, czyli pierwsza wycieczka do mariny w tym roku.

Sobotni poranek zaczął się jak zwykle, niewymuszoną pobudką o szóstej rano, tym razem jednak przemknęła myśl, że coś  pożytecznego warto by było zrobić – i może na przykład pojechać do mariny zobaczyć jak idą zimowe prace remontowe… a może jednak zostać w domu… a może jednak pojechać… a może zostać… Na szczęście zdrowy rozsądek przezwyciężył zimowe rozleniwienie i już o siódmej byłem w drodze na północ 🙂 Sama droga to temat na inne opowiadanie, więc teraz się tym nie zajmujmy, dość powiedzieć, że o jedenastej stanąłem w bramie mariny.

Zimę jeszcze trochę czuć, większość jachtów pod plandekami, po braku pustych miejsc na placu sądząc – jeszcze nikt nic dużego nie wodował, a przy kejach cumują tylko te jachty które zostały na zimę w wodzie. Nie da się ukryć – w tym roku miały łagodne warunki  pogodowe, jak tak dalej będzie wyglądała aura, to chyba na przyszłą zimę więcej jachtów zostanie na wodzie, ale, zobaczymy co będzie, jak to mówią – martwmy się etapami.

I oto jest i nasz jachcik – Floccus, zaparkowany na swoim miejscu, nie wygląda żeby się przesunął gdziekolwiek, trzeba przyznać, że z założoną plandeką wyglądaja jak wieloryb w ciąży 🙂

Zimowe prace remontowe jeszcze trwają – nie było nudy – zdjęty wał, zdjęta śruba, czekające na ponowne zamontowanie po przeprowadzonej kontroli, zdjęty ster, założony komplet nowych łożysk do linii wału napędowego, założone nowe łożyska do steru, czekająca na montaż nowa dławica, skończony remont zęzy w środku, wszystko na dnie pięknie odmalowane, kilka elementów drewnianych przeszlifowanych i polakierowanych. Było intensywnie. Jeszcze kilka dni prac przed ekipą która to wykonuje, ale podobno już w środę lub czwartek (kiedy to piszę jest niedziela) wszystkie elementy skończą wracać na swoje miejsce i jacht będzie gotowy do wodowania i nowego sezonu.

 

Więc, 19 marca wyjazd nad morze, składanie plandeki, wielkie czyszczenie na i pod pokładem, uruchamianie instalacji wodnych, gazowych i elektrycznych po zimie i 20 marca po zakończeniu inspekcji technicznej do wody – na weekendowy rejs taklowniczy.

© ATONE Krzysztof Kretkiewicz 2019