Sierpień minął na nieśpiesznym zwiedzaniu polskiego wybrzeża. Hel, Jastarnia (wejście jak zawsze nocą, kurczę, kolejny sezon bez wejścia do Jastarni w dzień), Władysławowo, Łeba, Ustka, Gdynia, Gdańsk, na szczęście kilka tych portów w okolicy mamy, ale powoli czas myśleć o wycieczce 'za miedzę’, choć to pewnie już w przyszłym sezonie 🙂 Odwiedziny znajomych z czerwcowego rejsu 'bliźniąt’, nocne pływanie po zatoce z serii 'popłyńmy tylko z Gdyni do Sopotu… eeee…. ale tak fajnie wieje, chodźcie popłyniemy jednak do Górek żeby za szybko nie skończyć’, dwie solidne burze, jedna tuż przed wejściem do Helu, a druga z klasycznym sztormowaniem w okolicy Rozewia, holowanie zaprzyjaźnionej Tremonishy w której jak się potem okazało zerwało klin na śrubie. Podsumowując – kilkaset mil zrobione, dużo nowych miejsc odwiedzonych, zdobyte mnóstwo ciekawych doświadczeń, to był fajny miesiąc 🙂