Tydzień przed Świętami Wielkanocnymi minął pod znakiem prac malarskich na lądzie, wodowania i w końcu długo wyczekiwanego pływania. Dzięki kilku słonecznym dniom udało się skończyć prace zewnętrzne, wymalować antyosmozę i antyfouling, wymienić głebokościomierz, pomocować anody, zdjąć napisy, przepolerować burty i w zasadzie odznaczyć wszystkie pozycje na liście „do zrobienia”. No, prawie wszystkie, ale resztę już damy radę po wodowaniu zrobić 😉 Efekt końcowy przerósł nasze oczekiwania.
Pracy było tak dużo, że finalnie wodowanie robiliśmy o 21:30 w blasku księżyca. Po upewnieniu się że nic nie przecieka natychmiast poszliśmy spać – tak jak staliśmy, zaparkowani pod dźwigiem. Rano zastał nas znajomy widok, który jasno oznaczał – sezon rozpoczęty, jesteśmy na wodzie.
Przed nami był kolejny dzień porządków, dokończenia prac elektrycznych związanych z instalowaniem elektroniki, przeciąganiem kabelków, spinaniem wszystkiego tak jak być powinno aby nie zawiodło w najmniej odpowiednim momencie. A na deser – jazda figurowa na szczocie szorując pokład z pozostałości zimowych zacieków.
Potem to już z górki 🙂 A w zasadzie – z Górek, na Zatokę, popływać, odwiedzić Gdynię, może popłynąć na Hellll. Takie były plany, ale, jak to z planami bywa, uległy zmianie. Po dopłynięciu do Gdyni, gdzie okazało się być tak cicho, spokojnie i miło jak nigdy, postanowiliśmy odpuścić wycieczkę na Hel i zostać dłużej przy falochronie wschodnim. Śniadanie i obiad świąteczny w wersji jachtowej, aż chciało się stać w porcie 😉
Oczywiście droga do domu jak zawsze „pod wiatr”. Zresztą, zauważyłem że na Zatoce zawsze jest pod wiatr, dokądkolwiek by się płynęło, zawsze bajdewindem 😉
No i w końcu są nowe zdjęcia jachtu do „działu technicznego” 🙂 Oj, jak aparat wyciąga wszystkie niedoskonałości wykończenia wnętrza. Niech tylko skończę prace przy mechanice, to zabierzemy się za drewno 😉 Ps. Piękniejsza połowa załogi tez nie nudziła się przez zimę, na zdjęciach widać efekty prac nad „udomowianiem” kabiny i faktycznie, jakoś tak przytulniej się zrobiło.
A plany na najbliższe pływanie majowe ? No cóż, czeka mnie jeszcze jeden dzień „ciężkich prac remontowych”. Trzeba zamontować nowy wiatromierz Raymarine który już się denerwuje w pudełku, oraz sprawdzić dlaczego nie działa lampa topowa, pewnie żarówka spalona, ale na razie to tylko domysły. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw związanych z montażem wiatromierza wyszło, że najsensowniej będzie położyć maszt zamiast kombinować z wierceniem i ciągnięciem nowego kabla wisząc 12 metrów nad wodą. A skoro już maszt będzie leżał, to zupełnie przy okazji może niegłupim pomysłem by było wymienić wszystkie kable do oświetlenia i radia które w maszcie siedzą, tak żeby nie musieć tego robić przez najbliższe kilka lat ponownie, i może jeszcze dołożyć zapas pod planowany montaż oświetlenia pokładu. Tak czy siak klamka zapadła, kładziemy. Zatem – pewnie przyjazd w środę w nocy, czwartek od rana do nocy dłubanki (całe szczęście dźwig pod ręką), i piątek – niedziela pływanie. To wersja optymistyczna. Ale tej wersji się będę trzymał, do samego końca 😉