Sezon 2019 uważamy za rozpoczęty :-)

Tydzień przed Świętami Wielkanocnymi minął pod znakiem prac malarskich na lądzie, wodowania i w końcu długo wyczekiwanego pływania. Dzięki kilku słonecznym dniom udało się skończyć prace zewnętrzne, wymalować antyosmozę i antyfouling, wymienić głebokościomierz, pomocować anody, zdjąć napisy, przepolerować burty i w zasadzie odznaczyć wszystkie pozycje na liście „do zrobienia”. No, prawie wszystkie, ale resztę już damy radę po wodowaniu zrobić 😉 Efekt końcowy przerósł nasze oczekiwania.

Pracy było tak dużo, że finalnie wodowanie robiliśmy o 21:30 w blasku księżyca. Po upewnieniu się że nic nie przecieka natychmiast poszliśmy spać – tak jak staliśmy, zaparkowani pod dźwigiem. Rano zastał nas znajomy widok, który jasno oznaczał – sezon rozpoczęty, jesteśmy na wodzie.

Przed nami był kolejny dzień porządków, dokończenia prac elektrycznych związanych z instalowaniem elektroniki, przeciąganiem kabelków, spinaniem wszystkiego tak jak być powinno aby nie zawiodło w najmniej odpowiednim momencie. A na deser – jazda figurowa na szczocie szorując pokład z pozostałości zimowych zacieków.

Potem to już z górki 🙂 A w zasadzie – z Górek, na Zatokę, popływać, odwiedzić Gdynię, może popłynąć na Hellll. Takie były plany, ale, jak to z planami bywa, uległy zmianie. Po dopłynięciu do Gdyni, gdzie okazało się być tak cicho, spokojnie i miło jak nigdy, postanowiliśmy odpuścić wycieczkę na Hel i zostać dłużej przy falochronie wschodnim. Śniadanie i obiad świąteczny w wersji jachtowej, aż chciało się stać w porcie 😉

Oczywiście droga do domu jak zawsze „pod wiatr”. Zresztą, zauważyłem że na Zatoce zawsze jest pod wiatr, dokądkolwiek by się płynęło, zawsze bajdewindem 😉

 

No i w końcu są nowe zdjęcia jachtu do „działu technicznego” 🙂 Oj, jak aparat wyciąga wszystkie niedoskonałości wykończenia wnętrza. Niech tylko skończę prace przy mechanice, to zabierzemy się za drewno 😉 Ps. Piękniejsza połowa załogi tez nie nudziła się przez zimę, na zdjęciach widać efekty prac nad „udomowianiem” kabiny i faktycznie, jakoś tak przytulniej się zrobiło.

 

A plany na najbliższe pływanie majowe ?  No cóż, czeka mnie jeszcze jeden dzień „ciężkich prac remontowych”. Trzeba zamontować nowy wiatromierz Raymarine który już się denerwuje w pudełku, oraz sprawdzić dlaczego nie działa lampa topowa, pewnie żarówka spalona, ale na razie to tylko domysły. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw związanych z montażem wiatromierza wyszło, że najsensowniej będzie położyć maszt zamiast kombinować z wierceniem i ciągnięciem nowego kabla wisząc 12 metrów nad wodą. A skoro już maszt będzie leżał, to zupełnie przy okazji może niegłupim pomysłem by było wymienić wszystkie kable do oświetlenia i radia które w maszcie siedzą, tak żeby nie musieć tego robić przez najbliższe kilka lat ponownie, i może jeszcze dołożyć zapas pod planowany montaż oświetlenia pokładu. Tak czy siak klamka zapadła, kładziemy. Zatem – pewnie przyjazd w środę w nocy, czwartek od rana do nocy dłubanki (całe szczęście dźwig pod ręką), i piątek – niedziela pływanie. To wersja optymistyczna. Ale tej wersji się będę trzymał, do samego końca 😉

Wróciła zima, i jest zimno

A jak jest zimno to nie można malować dna, a jak nie można malować dna to człowiek siedzi, patrzy się na już wykonane prace i denerwuje że nie może pływać. Niby słońce, niby fajnie wieje, ale temperatura w okolicy zera. No tak – kwiecień. Więc podsumowanie ostatniego tygodnia nie wygląda optymistycznie – nie udało się skończyć prac zewnętrznych, nie udało się wodować, i w zasadzie nie wiadomo czy się uda to zrobić przed świętami. Nie chciałbym musieć robić malowania w przyszłym roku, więc, trzeba wziąć coś na zniecierpliwienie i spokojnie czekać 🙂 Na ten moment jedyne co się dzieje to patrzenie w prognozę pogody czy przed czwartkiem będą trzy dni ciepłe czy nie będzie… jak będzie – to malujemy, uzupełniamy uszkodzenia, polerujemy burty i do wody 🙂 Zdjęcia dzięki uprzejmości Tomka Z. 🙂

Pierwszy weekend nad morzem

Udało się pojechać na pierwszy tegoroczny weekend 'żeglarski’. Trochę nietypowy bo czekało nas żeglowanie 'stacjonarne’.

Równo pięć miesięcy jacht stał zamknięty i przyznam szczerze, że z duszą na ramieniu otwieraliśmy zejściówkę mając obawę czy czasem nie zastaniemy tam jakiejś nowej, nieznanej, formy życia lub po prostu mega bałaganu spowodowanego przez lejącą się gdzieś przez pół roku wodę, ale, nie, nic takiego się nie stało, i poza pełnym wody osuszaczem zastał nas miły i przyjemny zapach silnika diesla i żadnych dziwnych niespodzianek, żadnych zniszczeń, po prostu bajka. Jedyna awaria – mały akumulator zdechł, no cóż, poradzimy sobie z tym.

Prace przy kadłubie jachtu trwają w najlepsze, płetwa sterowa, kil i ćwierć dna już oskrobane ze starych farb, pewnie w tym tygodniu uda się ekipie wszystko przeszlifować, wyprowadzić na gładko i przygotować do malowania antyosmozą a potem antyfoulingiem, niestety, z malowaniem wszystko zależy od pogody musi być kilka dni ciepłych, choć, prognoza długoterminowa pozwala mieć nadzieje na szybkie zakończenie pracy.

Prace instalacyjne w elektronice w 30 procentach zrealizowane, z osiągnięć które mnie bardzo cieszą – działa AIS, i widać Nas już na marinetraffic.com i na innych odbiornikach w okolicy, będzie bezpieczniej, w przyszłym tygodniu montaż wszystkiego w szafie rozdzielczej 'na gotowo’ żeby nie tylko na stole działało 😉

Zweryfikowaliśmy kilka zimowych pomysłów i wdrażamy teraz je do realizacji. Plan jest taki żeby wodować za dwa tygodnie, oby się udało 🙂

© ATONE Krzysztof Kretkiewicz 2019