Ostatni rejs w sezonie

Szybko nadszedł kolejny weekend, po poprzednim kiedy z przyczyn pogodowo/załogowych Floccus został w marinie w Gdyni teraz udało nam się wyrwać z pracy w czwartek i pognać nad morze z zamiarem skorzystania z dwóch ostatnich dni żeglowania a potem – w niedzielę i poniedziałek – wyciągnięcia na ląd i przygotowania do zimowania. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zabrał 'nowych zabawek’ które chciałem przetestować – z przygodami dojechała nowa szyna prowadząca z wózkiem do talii grota – Lewmar, nie da się ukryć, czuć jakość wykonania i zdecydowanie wygodniej się na niej pracuje, wymiana starej szyny wymagała co prawda połamania ręki w dwóch miejscach żeby jedną ze śrub mocujących dokręcić, ale jest, udało się, wspólnymi siłami nowy osprzęt założony.
Sam dojazd do Gdyni to jednak też przygoda – najpierw busem do Górek, tam korzystając z uprzejmości bosmana 'okazją’ do Gdańska, tu w tramwaj na dworzec PKP żeby złapać SKMkę, a potem to już prosto, kolejką do Gdyni, i tam ostatnie dwa kilometry piechotą do mariny, gdzie w marinie czekał na nas bezpiecznie przycumowany jacht 🙂 Jeszcze tylko zrobić ciepło i można iść spać.

Pobyt w Gdyni bez wycieczki do sklepu żeglarskiego uważa się za nieważny (to obowiązkowy punkt programu na równi z wycieczką na gofry), więc od razu przymiarki nowych bloków zwrotnych – Lewmar, a jakże, trochę przewymiarowanych, na linę 14mm gdyby kiedyś zaszła potrzeba ręcznie na kabestan linę kotwiczną nawijać, na co dzień będzie większy porządek w szotach foka, w końcu wrócą 'na swoje miejsce’ [pisząc te słowa kilkanaście dni później nowe bloki już leżą w kartonie opisanym 'do założenia wiosną’]

Trzy dni minęły jak zawsze szybko, kolejne kilkadziesiąt mil przepłynięte…

© ATONE Krzysztof Kretkiewicz 2019